Aktualności


Aktualności | Archiwum I | Archiwum II


14 listopada 2012

Dziki stołują się na polach ziemniaków i zbóż

    Kolejny rok z rzędu dziki niszczą uprawy rolnikom, ci zaś po raz kolejny zwracają uwagę na to, że tych zwierząt jest tu niepokojąco dużo.
    O problemie rolników z terenu gminy Sułkowice pisaliśmy już nie raz. Ten rok jednak, jak mówi Zofia Góralik, sołtyska wsi i radna powiatowa zarazem, jest wyjątkowy pod względem częstotliwości i ilości wyrządzonych szkód.
    - Nie ma dnia, żebym nie otrzymała od mieszkańców pism o odszkodowania. Przynoszą je do mnie, a ja faksem przesyłam je do koła łowieckiego. Już wiosną dziki pojawiały się często, ale teraz jesienią jest jeszcze gorzej. Ziemniaki są już zebrane, ale jak ktoś zasiał zboże to nie ma już nic. Tak samo zniszczone są łąki - mówi radna.
    - Kiedyś zasadziłam obok domu ziemniaki, ale już następnego dnia przyszły dziki i zryły mi je doszczętnie. Od pana, który przyjechał oszacować straty usłyszałam: "po co sadzicie jak są dziki?". Tak najlepiej powiedzieć, ale to przecież moje pole, za które płacę podatek. Mam prawo sadzić czy siać co mi się podoba. To co - mam leżeć i nie sadzić? Tylko kto mi wtedy da? Mam trzy pola traw, zryte przez dziki tak, że nadają się tylko do zaorania. Co dam krowie? Czy ktoś mnie o to pyta? - mówi Teresa Kaczmarczyk z Rudnika.
    Na terenie wsi teren (tzw. obwód polny) wydzierżawia od powiatu koło łowieckie "Darz Bór". Jego prezes Stanisław Chmielewski nie stwierdza, aby dzików było więcej niż w ubiegłych latach, natomiast szkody - jak dodaje - są niższe niż przed rokiem. - Na bieżąco realizujemy plan łowiecki - mówi.
    Z tego planu, jak dowiadujemy się w Nadleśnictwie Myślenice, które go zatwierdza (po tym, jak uczynią to władze gmin na których terenie działa koło), że "Darz Bór" zinwentaryzował 65 dzików. Przewiduje się, po sezonie rozrodczym, a przed sezonem polowań, będzie ich 120 sztuk. Z tej liczby przewidziano do odstrzału 75 sztuk, w tym warchlaki, przelatki i "pozostałe". Z tego, jak twierdzi prezes "Darz Boru", odstrzelono już ponad 30, a należy spodziewać się powiększenia tej liczby, bo zbliża się okres intensywnych polowań.
    Przytoczone proporcje, jak mówi nadleśniczy Nadleśnictwa Myślenice Stanisław Widz, są czymś zwykłym w normalnej gospodarce, natomiast akurat na tym terenie - jak uważa - sytuacja jest specyficzna. Specyficzna dlatego, że na tym terenie występuje bardzo duża koncentracja zwierzyny (także z powodu niemożności przekroczenia ruchliwej zakopianki), dla której brakuje odpowiednio dużej bazy żerowej. Kompleksy leśne są tu małe, dęby nie obradzają, dlatego zwierzyna szuka pożywienia gdzie indziej, a że upraw jest tu niewiele to i szkody są nieproporcjonalnie duże i mocno odczuwalne przez rolników.
    We wspomnianej grupie "pozostałe", którą koło planuje zredukować o osiem sztuk, mieszczą się m.in. lochy. Łowczy mogą je odstrzelić, ale też mogą trafić tylko jedną. To ma znaczenie, gdy weźmie się pod uwagę, że dziki - w korzystnych warunkach - dają znaczny przyrost. Zdaniem Zofii Góralik, źródło kłopotów leży właśnie w zaniedbywaniu odstrzałów, także loch.
    Nieoficjalnie mówi się, że za "oszczędzaniem" loch stoi po pierwsze: chęć posiadania licznej zwierzyny na swoim terenie, po drugie to, że większy popyt jest na mięso warchlaków, bo jest ono smaczniejsze, i wreszcie niechęć strzelania do matek żeby nie osierocić młodych.
    Rolnicy dziwią się, że poletko, które posiada koło łowieckie w celu dokarmiania zwierzyny jest ogrodzone i dziki nie mają do niego dostępu. - Takich poletek z topinamburem mamy cztery, i piąte - z kapustą ozimą. Wszystkie są w tej chwili ogrodzone po to, aby zwierzyna dała tym roślinom urosnąć, a nie zjadła je wcześniej. Rozgrodzimy je w zimie - odpowiada Stanisław Chmielewski.
    - Moim zdaniem dziki nie są dokarmiane, ani teraz ani w zimie. Gdyby były, nie podchodziłyby do domów szukając jedzenia - mówi Zofia Góralik.

Źródło: Dziennik Polski 2012.11.14

20 wrzesienia 2012

Potrzebny rzęsisty deszcz, albo więcej wody z Myślenic

GMINA SUŁKOWICE. Od niskiego ciśnienia w rurach, rośnie ciśnienie mieszkańcom...

     Problemy są już od minionej jesieni, od listopada. Bywało, że woda była dwie godzinny dziennie. Wiosną sytuacja się poprawiła, a potem znów problemy wróciły. Ludzie mają dość, bo przecież płacą za wodę i abonament, a wody... nie ma - mówi nam jeden z mieszkańców Rudnika. Sołtys tej wsi Zofia Góralik potwierdza, że kłopoty z wodą istnieją i że z różnych stron docierają do niej sygnały od mieszkańców, mówiące jej braku.

     Z niedostatkiem wody borykają się też mieszkańcy Harbutowic. Nie ma tam wodociągu, więc woda dostarczana jest przez Zakład Gospodarki Komunalnej beczkowozami. - Kiedy mieszkańcy nie mają wody, dzwonią do mnie, a ja do ZGK, który zaraz ją dostarcza - mówi Bożena Horwat, sołtyska wsi. Jak dodaje, beczkowóz jest w obecnej sytuacji wybawieniem, bo nie wie jak bez tych dostaw mieszkańcy by sobie poradzili.

     Z wyjątkiem górnej części Sułkowic, gdzie dostarczana jest woda z ujęcia Gościbia, pozostałe miejsca w gminie korzystają dziś z wody z myślenickiego MZWiK. - Wspieramy się wodą z Myślenic i dopóki nie nastąpią przyzwoite opady, to się nie zmieni - mówi Witold Magiera, prezes ZGK w Sułkowicach. Gmina ta ma dziś dwa połączenia z siecią wodociągową MZWiK. Znajdują się one w Krzywaczce (od strony Głogoczowa) i w Rudniku (od strony Jawornika). Jak tłumaczy prezes ZGK nie były one budowane z myślą o tak dużym przesyle, jaki konieczny jest teraz dla zaspokojenie potrzeb gminy Sułkowice. Ilości, które tędy płyną nie wystarczają na utrzymanie ciśnienia na stałym poziomie. Stąd spadki ciśnienia. - Mamy dwa zbiorniki: w Krzywaczce i w Rudniku, które staramy się napełniać w godzinach nocnych. Żeby to zrobić, w tym czasie nie podajemy wody mieszkańcom - tłumaczy Witold Magiera. Jak dodaje to na jak długo wystarczy wody z napełnionego zbiornika zależy do rozbioru, zwykle szybciej się ona kończy w soboty i niedziele.

     Z innego źródła?

     Zdenerwowani mieszkańcy pytajś, czy nie dałoby się sprowadzać wody z innego miejsca, skoro sieć od strony Myślenic nie jest do tego wystarczająca. Prezes ZGK odpowiada na to, że gmina Sułkowice sąsiaduje z gminą Myślenice i zasilanie się wodą stamtąd jest rozwiązaniem najprostszym i w tym momencie jedynym możliwym. - Z Dobczycami nie sąsiadujemy i gdybyśmy nawet chcieli stamtąd kupować wodę wymagałoby to budowy kilkunastokilometrowej magistrali po nie swoim terenie. Skawina leży niżej niż my, więc wodę stamtąd należałoby pompować. Jest jeszcze Lanckorona, ale ta sama boryka się z brakami wody. Zdecydowana na alternatywne zasilanie z Myślenic gmina Sułkowice w najbliższym czasie ma połączyć się w nowym trzecim miejscu w myślenickim wodociągiem, w Jasienicy. Tędy przesył ma być większy, bo wodociąg jest nowy i przystosowany do tego. Potrzebne jest jeszcze spięcie rurociągów. Myślę, że uda się to zrobić w pierwszej połowie przyszłego roku - mówi Witold Magiera.

Źródło: Dziennik Polski 2012.09.19

17 lutego 2012

Jubileuszowy koncert "Elegii"

     Już jutro (18.02.2012) w strażnicy OSP w Rudniku (gmina Sułkowice) o godz. 16 rozpocznie się jubileuszowy koncert z okazji 70 -lecia Regionalnego Zespołu Pieśni i Tańca "Elegia" z Rudnika.
     Zespół powstał z inicjatywy Stanisława Kalety jako... chór parafialny. "Elegia" ma na swoim koncie wiele nagród i wyróżnień.

Źródło: Dziennik Polski 2012.02.17

8 lutego 2012

Pożar w Rudniku -jedna osoba zginęła
      Dzisiaj rano o godz. 5:04 dyżurny Państwowej Straży Pożarnej otrzymał zgłoszenie o pożarze domu drewnianego w miejscowości Rudnik k/Sułkowic. Pierwsza jednostka straży pożarnej przybyła w 9 minucie po zaalarmowaniu, poddasze budynku było objęte już całe pożarem.
      Strażacy zabezpieczyli miejsce zdarzenia, podali trzy prądy wody w tzw. natarciu, dwa na dach budynku mieszkalnego i jeden do środka budynku z jednoczesnym wprowadzeniem ratowników w aparatach powietrznych do wnętrza. Podczas prowadzenia działań gaśniczych znaleziono osobę poszkodowaną leżącą na podłodze w pokoju (zwęglone ciało ludzkie, nie dające oznak życia). Dowodzący akcją ratowniczo - gaśniczą poprosił o zadysponowanie karetki pogotowia z lekarzem. Po ugaszeniu pożaru przystąpiono ponownie do przeszukania wszystkich pomieszczeń budynku - nie stwierdzono dodatkowych osób poszkodowanych. Następnie dokonano rozbiórki części więźby dachowej i stropu przy użyciu podręcznego sprzętu burzącego oraz dogaszono tlące się elementy drewniane i wyposażenie obiektu. Na miejsce zdarzenia przybył lekarz rodzinny w karetce pogotowia, który stwierdził zgon kobiety w wieku 88 lat. Na miejsce zdarzenia dodatkowo zadysponowano zakład energetyczny w celu odcięcia zasilania energetycznego do budynku i służby drogowe w celu posypania śliskiej oblodzonej jezdni. W akcji udział brały 3 zastępy Jednostki Ratowniczo – Gaśniczej w Myślenicach oraz 4 zastępy OSP. Tekst: M. Rokosz. Fot. KP PSP.

Zródło: straz.gov.pl

25 listopada 2011

Śmiertelny wypadek w Rudniku

23 listopada 2011 r. o godz. 16:35 w Rudniku (gmina Sułkowice) doszło do kolejnego wypadku drogowego, w którym zginęła kobieta, mieszkanka tej samej miejscowości. Jak wynika ze wstępnych ustaleń funkcjonariuszy policji jadący Oplem Corsą w kierunku Sułkowic 25-latek (także z Rudnika) na oznakowanym przejściu dla pieszych potrącił ze skutkiem śmiertelnym przechodzącą tamtędy 75-letnią pieszą. Młody kierowca stracił prawo jazdy, które zostało mu wydane przed niespełna dwoma laty. Był trzeźwy. Sam doznał podczas wypadku niezagrażających życiu obrażeń głowy i dłoni. Czynności procesowe na miejscu wypadku prowadzili prokurator i policyjni śledczy. Postępowanie w tej sprawie jest w toku.

Źródło: myslenice.policja.gov.pl

8 listopada 2011

     Wypadek w Rudniku mógł okazać się tragicznym. Jeden z samochodów uczestniczący w zderzeniu wjechał na przystanek.

     W dniu wczorajszym 8 listopada br. w miejscowości Rudnik gm. Sułkowice doszło do wypadku samochodowego. Po przybyciu na miejsce zdarzenia i rozpoznaniu sytuacji dowódca akcji asp. sztab. Marian Rokosz stwierdził zderzenie samochodu dostawczego z samochodem osobowym, który następnie uderzył w przystanek autobusowy. W wyniku wypadku poszkodowane zostały trzy osoby - kierująca i pasażer samochodu osobowego oraz dziecko stojące na przystanku. Jeden pas drogi wojewódzkiej był zablokowany. Działania zastępów straży pożarnej polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, udzieleniu pomocy medycznej kierującej samochodem osobowym do czasu przybycia kolejnej karetki pogotowia ratunkowego. Następnie osoby poszkodowane zostały przetransportowane do szpitala w Myślenicach. Po czynnościach operacyjnych policji poddano sorbcji rozlane płyny eksploatacyjne, zabezpieczono zniszczony przystanek i usunięto skutki wypadku. Miejsce zdarzenia przekazano funkcjonariuszom Policji. Na miejsce przybył Burmistrz Miasta i Gminy Sułkowice .

Źródło: www.pspmyslenice.pl

6 października 2011

Zapomniana ulica Dolna

     RUDNIK. Mieszkańcy skarżą się na brak kursów PKS. Zamieszanie panuje też wokół autobusów jeżdżących przez centrum, bo nigdzie nie ma rozkładów jazdy.


     Przez centrum Rudnika jeżdżą i busy i autobusy, jednak na przystankach
jak na razie są tylko rozkłady busów Fot. Katarzyna Hołuj

     Mimo, że przez Rudnik przebiega droga wojewódzka i jest to jedna z większych miejscowości w gminie Sułkowice, mieszkańcy nie mają najłatwiejszego życia, jeśli chodzi o korzystanie z komunikacji zbiorowej. Gdy podczas wakacji PKS zawiesił lokalne połączenia, w tym także te obsługujące Rudnik, dawał się we znaki tłok w busach. PKS miesiąc temu przywrócił kursy, jednak do dziś nie zawiesił na przystankach rozkładów, które by o nich informowały. Wśród mieszkańców panuje dezinformacja, o czym świadczy telefon jednego z mieszkańców do naszej redakcji.
     - Napiszcie koniecznie o tym, że z Rudnika nie sposób dostać się do Krakowa - prosił starszy mężczyzna. - Dopiero w Biertowicach można wsiąść do busa "lecącego" z Zawoi do Krakowa, ale busy na tym odcinku trasy są już przepełnione. Z Myślenic do Krakowa jeżdżą, ale przez Krzyszkowice i Głogoczów. A przez Rudnik? Czy nie można by części kursów skierować tędy? Niektórzy mówią, że jakieś autobusy jeżdżą. Skoro tak, to niech dadzą rozkład, żeby ludzie nie wystawali niepotrzebnie godzinami po przystankach.
     Gdy pytamy o ten problem sołtyskę wsi, a zarazem radną powiatową Zofię Góralik, odpowiada, że kursy do Krakowa są, tak samo z powrotem. Potwierdza jednak, że rozkładów do dziś nie ma i część mieszkańców może o tym nie wiedzieć. Interweniowała w tej sprawie w PKS-ie, zaraz po tym jak autobusy wróciły na trasy. Usłyszała wtedy, że po uporaniu się z innymi sprawami, rozkłady na przystankach się pojawią.
     Sołtyska uważa jednak, że znacznie bardziej utrudniającym życie problemem jest to, że od przeszło roku autobusy i busy nie kursują przez ulicę Dolną. Jak mówi, z wyjątkiem dwóch porannych kursów (jeden do Myślenic i jeden do Krakowa) przez tę część wsi nie jeździ nic.
     - Kiedyś, był bardzo popularny kurs około godziny dziewiątej. Autobusem, który jechał do Harbutowic, dojeżdżało się do Sułkowic i tym samym autobusem za niecałą godzinę wracały - mówi pani Anna z Rudnika.
     Problem ten mieszkańcy zgłaszali już burmistrzowi gminy Sułkowice Piotrowi Pułce. Jego interwencje zarówno w PKS-ie, jak i u jednego z prywatnych przewoźników, który jeździ przez Rudnik (ale nie przez ul. Dolną) nie przyniosły skutku. - Chciałem, aby PKS uruchomił kilka kursów przez dzień do Harbutowic właśnie przez Rudnik Dolny. Usłyszałem jednak, że taka linia jest nieopłacalna. Rozmawiałem też z jednym z przewoźników. Obiecywał zrobić rozeznanie, mówił też coś na temat kupna samochodu, który obsługiwałaby tę linię, ale przynajmniej na razie temat ten zawisł w próżni - mówi burmistrz.
     O problemie z brakiem rozkładów, jak dotąd go nie informowano. Przytacza za to inne skargi od mieszkańców. - Kiedy PKS zawiesił kursy informowano mnie, że wiszące rozkłady nijak mają się do rzeczywistej sytuacji. Podnoszono też problem przepełnienia busów i tego, że ich stan techniczny nie jest dobry. Potem PKS przywrócił połączenia, nie wiem jednak czy wszystkie, czy tylko część. Wiem z całą pewnością, że mieszkańcom doskwiera brak połączenia z Sułkowic do Kalwarii, które kiedyś istniało i nadal jest potrzebne, bo spora liczba młodzieży i dorosłych od nas tam dojeżdża do szkoły lub pracy.
     Rzecznik PKS Myślenice Bogumił Makowski powiedział nam wczoraj, że rozkłady jazdy lada moment pojawią się na przystankach. - Wszystkiego na raz nie da się zrobić - tłumaczył ich dotychczasowy brak. Jak poinformował, przez Rudnik kursuje aktualnie sześć kursów do Krakowa. Ewentualną decyzję o uruchomieniu kursów przez Dolną, jak powiedział, musiałoby poprzedzić zbadanie, ilu jest rzeczywistych chętnych do korzystania z takich połączeń i czy drogą tą mogą się poruszać pojazdy o takim tonażu jak autobusy.

Katarzyna Hołuj

Źródło: Dziennik Polski 2011.10.06

12 września 2011

Pod ciągnikiem rolniczym zginął 62-letni mężczyzn

     Do kolejnego, tym razem niestety śmiertelnego zdarzenia podczas wykonywania prac polowych na ciągniku rolniczym doszło w Rudniku (gmina Sułkowice). Jak wynika ze wstępnych ustaleń policjantów z KPP Myślenice od godzin porannych 62-latek z Rudnika pracował przy zwózce drewna z lasu. Towarzyszyli mu kuzyn i zięć. Około 11:40 mężczyzna - jak mówił pomagającym mu - miał wykonać ostatni kurs leśnym duktem, do miejsca w lesie oddalonego około 2 km od domu. Jechał wówczas sam. Jego dłuższa nieobecność zaniepokoiła rodzinę, która powiadomiła policję. Około 12:30 członek rodziny zaginionego odnalazł w przydrożnym rowie przewrócony ciągnik Ursus C-330, a pod nim niestety nie żyjącego już mieszkańca Rudnika (lekarz stwierdził jego zgon). Policyjne oględziny wstępnie wskazują na to, że mężczyzna nie opanował maszyny na stromym zboczu, jadąc pod górę, skutkiem czego ciągnik spadł ze wzniesienia wywracając się kołami do góry i przygniatając prowadzącego go mężczyznę. Policjanci na miejscu wykluczyli działanie osób trzecich.

Źródło: http://myslenice.policja.gov.pl/

7 września 2011

Najpierw skrzydło...

    RUDNIK. Gimnazjaliści już uczą się w tutejszej szkole. Teraz ruszy jej rozbudowa o pomieszczenia przeznaczone dla nich.
    Za przywróceniem Gimnazjum w Rudniku już kilka lat temu opowiedzieli się w głosowaniu mieszkańcy tej miejscowości.
    W 2007 roku podjęta została w tej sprawie uchwała intencyjna, jednak dopiero teraz plany zamieniają się w konkrety. We wtorek podpisana została umowa z wykonawcą, który do budynku Zespołu Placówek Oświatowych ma dobudować skrzydło. Przewiduje ona, że zakończy on prace do końca sierpnia 2012 roku. Jeśli tak się stanie, gimnazjaliści od przyszłego roku szkolnego zyskaliby własną powierzchnię. Dziś dzielą się istniejącą z uczniami Szkoły Podstawowej, w związku z czym nauka tam odbywa się w systemie zmianowym (ostatni uczniowie kończą lekcje o godz. 16). O tym, że nie jest tak źle, jak niektórym mogłoby się wydawać, przekonuje Rozalia Oliwa, zastępczyni burmistrza Sułkowic i przypomina, że kiedy powołano do życia gimnazja to właśnie tutaj, w rudnickiej szkole gimnazjaliści z Rudnika uczyli się do czasu, aż w Sułkowicach oddano do użytku duże, służące jako zbiorcze Gimnazjum. - Co więcej, dyrektorowi szkoły w Rudniku udało się teraz, od września pozyskać dwa dodatkowe pomieszczenia, dawniej już wykorzystywane jako sale lekcyjne, i urządzić w nich klasy - mówi.

Gimnazjum w Rudniku już działa. Mieści się tu, w budynku Zespołu Placówek Oświatowych,
który teraz z myślą o gimnazjalistach ma zostać rozbudowany o dodatkowe skrzydło.


    Pomysł od początku miał swoich zwolenników, ale także przeciwników. Ci pierwsi przekonywali, że przywrócenie Gimnazjum w Rudniku przyczyni się do wzrostu bezpieczeństwa uczniów (pomiędzy nimi, a uczniami z Sułkowic miało dochodzić do antagonizmów), a ponadto jest korzystne finansowo: odpadną koszty dowozu uczniów do Sułkowic (w Rudniku dowozy ze względu na odległości nie mają racji bytu), a subwencja na ucznia w szkole wiejskiej jest wyższa niż na ucznia szkoły miejskiej. Przeciwni przenosinom mówili natomiast, że to niepotrzebne narażanie gminy na koszty związane z rozbudową, w sytuacji, kiedy w Sułkowicach istnieje zbiorcze Gimnazjum mogące pomieścić wszystkich. Gdy decyzja już zapadła, pojawiły się kłopoty, które wystawiły na próbę cierpliwość przynajmniej części rodziców. Firma, która miała zrealizować tę inwestycję i oddać ją do 15 maja tego roku, nie była w stanie wywiązać się ze zobowiązań i gmina rozwiązała z nią umowę. Jej odwoływania się i związane z tym procedury dodatkowo wydłużyły czas oczekiwania. W czerwcu br. ogłoszono kolejny przetarg, którego wynik pokazał, że zabezpieczone przez gminę środki nie są wystarczające, dlatego też zwoływano sesję, na której Rada Miejska podejmowała decyzję o zwiększeniu ich. Jak wynika z przetargu, dobudowa skrzydła szkoły ma kosztować 3 299 800 zł.
    Planuje się także budowę nowej sali gimnastycznej o zwiększonych gabarytach (z możliwością podziału na dwie części) z małą widownią oraz szatniami, zapleczem higieniczno-sanitarnym i infrastrukturą techniczną. Trzeba jednak dodać, że nie stanie się to prędko. - Najpierw powstanie skrzydło na potrzeby Gimnazjum - mówi burmistrz Sułkowic Piotr Pułka - Halę mamy ujętą w Wieloletniej Prognozie Finansowej, ale trzeba wziąć pod uwagę, że są też inne ważne inwestycje na terenie gminy, które trzeba rozpocząć.
    Decyzja o przywróceniu Gimnazjum do Rudnika zdaniem wiceburmistrz już przyniosła oczekiwane efekty. - Gimnazjum w Sułkowicach "odetchnęło". W końcu każda klasa ma tam swoją salę, pedagog szkolny swój gabinet, a i panie woźne swój maleńki pokoik - mówi. Dodaje też, że nastąpiła widoczna poprawa, jeśli chodzi o bezpieczeństwo w szkole.
    Na pytanie, czy nie była to decyzja ryzykowna w sytuacji, gdy tak wiele mówi się o niżu demograficznym odpowiada, że akurat w gminie Sułkowice nie jest on widoczny. - Mamy bardzo duży napływ ludzi z Krakowa. Dla przykładu, tylko w ostatnim tygodniu wakacji do Krzywaczki przemeldowało się dziewięcioro uczniów - tłumaczy - Natomiast Rudnik liczy sobie już ponad 3 tys. mieszkańców i jest drugą co do wielkości miejscowością w gminie.
Katarzyna Hołuj

Źródło: Dziennik Polski 2011.09.07

3 września 2011

     Dokładnie 10 lat temu pojawił się pierwszy wpis na stronie www.rudnik 2000.republika.pl. Od tego czasu udało nam się stworzyć kilka obszernych działów, zawierających interesujące informacje na temat naszej małej miejscowości, a naszą stronę odwiedziło prawie 40.000 użytkowników.
     Za wspólne 10 lat dziękujemy Odwiedzającym i Wszystkim, którzy pomagają nam uatrakcyjnić serwis, dostarczając ciekawe materiały i informacje.
 

4 lipca 2011

    Dziś około drugiej w nocy w Rudniku (gm. Sułkowice) doszło do wypadku, z udziałem policyjnego radiowozu oraz samochodu osobowego, za którym prowadzony był policyjny pościg.
   Sprawa miała swój początek w Krakowie-Śródmieściu, gdzie tamtejsi, krakowscy policjanci chcieli zatrzymać do kontroli samochód osobowy marki peugeot. Kierowca tego samochodu nie zatrzymał się jednak, ale zaczął uciekać. Policjanci podjęli za nim pościg, który wiódł „zakopianką”, a potem drogą krajową nr 52 (w kierunku Bielska-Białej). Z tej drogi kierowca peugeota zjechał w kierunku Sułkowic, a później Rudnika. Tam stracił panowanie nad pojazdem i stanął samochodem w poprzek drogi. W jego pojazd uderzył radiowóz (marki fiat ducato) myślenickiej policji, która w międzyczasie włączyła się do pościgu. W wyniku tego ucierpiał kierowca peugeota, jego pasażer oraz dwaj policjanci. 17- i 18-latek z peugeota trafili do szpitala w Myślenicach. Stan jednego z nich określany jest jako ciężki. Stan policjantów nie wymagał hospitalizacji (doznali obrażeń jeden ręki, a drugi głowy).
    Jak podała policja peugeot posiadał proszowickie numery rejestracyjne. Jego kierowca i pasażer także są spoza powiatu myślenickiego. Jeden z nich, jak się dowiedzieliśmy, ma bogatą kartotekę. Z nieoficjalnych informacji wynika, że młody kierowca był w chwili wypadku pod wpływem alkoholu.
    W zdarzeniu zostały uszkodzone trzy samochody krakowskiej policji oraz fiat ducato KPP w Myślencach.


 fot. Władysław Hodurek



 

 

Źródło: Dziennik Polski 2011.07.04

14 marca 2011

Za dużo dzików i... psów

   RUDNIK. Dwa problemy mieszkańców wymagają natychmiastowego rozwiązania. Trzeba zlikwidować plagę niebezpiecznych zwierząt - dzikich i hodowlanych.
   Nadmierna liczba dzików w okolicznych lasach, bezkarnie niszczących uprawy rolne, samowolna hodowla psów oraz naprawa dróg na terenie wsi - to główne problemy, jakie nurtują dzisiaj mieszkańców Rudnika, miejscowości położonej na terenie gminy Sułkowice.


Podczas zebrania wiejskiego w Rudniku FOT. MACIEJ HOŁUJ

   Podczas wczorajszego zebrania wiejskiego w Rudniku mieszkańcy wsi mogli zwrócić się ze swoimi problemami do sołtyski Zofii Góralik oraz do włodarzy gminy w osobach: burmistrza Sułkowic Piotra Pułki, jego zastępczyni Rozalii Oliwy i do przewodniczącego Rady Miejskiej Sułkowic Jana Sochy.
   - W roku ubiegłym na inwestycje w Rudniku wydano z funduszu sołeckiego kwotę 15 444,13 złotych - mówiła Zofia Góralik, składając sprawozdanie ze swojej działalności za rok 2010. - Wybudowaliśmy parking przy kościele, wyremontowali sporo dróg wiejskich, rozpoczęli budowę boiska sportowego przy pomocy gminy, Rady Sołeckiej oraz Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Rudnika "Diabelski Kamień". To są nasze osiągnięcia społeczne, podjęte przez samych mieszkańców wsi.
   Gmina wydała w roku 2010 na inwestycje w Rudniku kwotę jednego miliona 100 tysięcy złotych. Mówił na ten temat Piotr Pułka. - Niestety, stanęła budowa gimnazjum, ale nie z naszej winy - firma, która wyłoniona została w przetargu, okazała się niesolidna i musimy ogłosić nowy przetarg. Obiecuję, że nie ucierpi na tym terminowość oddania budynku do użytku i że gimnazjum będzie gotowe na wrzesień tego roku. Na sam remont ulicy Centralnej oraz chodnika przy ulicy Dolnej gmina wydała 330 tysięcy złotych. Na budowę gimnazjum chcemy wydać w tym roku 810 tysięcy złotych plus 280 tysięcy, które pozostały z roku ubiegłego.
   Podczas zebrania uchwalony został i przyjęty przez obecnych na sali mieszkańców Rudnika plan finansowo-rzeczowy na ten rok. Najwięcej pozycji stanowią w nim remonty dróg wiejskich. Niestety, mieszkańcy wsi muszą rozwiązać kilka spornych spraw, dotyczących dróg prowadzących po terenach prywatnych. Kwota, którą dysponował będzie w tym roku fundusz sołecki Rudnika, wyniesie 17 i pół tysiąca złotych.
   Wprawdzie problem dróg lokalnych jest dla mieszkańców wsi jednym z najważniejszych, to jednak nie jedynym. Od kilku lat borykają się oni z problemem nadmiernej liczby dzików, pustoszących ich pola uprawne. W tym roku problem występuje z jeszcze większym natężeniem. Gmina i ludzie są bezradni. - Zwróciliśmy się z prośbą o zwiększenie odstrzału przede wszystkim loch, bowiem dziki rozmnażają się w zastraszającym tempie. Niestety, bezskutecznie - mówi Zofia Góralik. - Zwierzęta pustoszą pola uprawne, głównie ziemniaczane. Ludzie zaprzestali sadzenia ziemniaków.
   - Moje pole leży ugorem. Nie sadzę ziemniaków, bo nie ma to sensu; dziki i tak wszystko zniszczą, więc po co mój trud i pieniądze? Jesteśmy bezsilni. Moglibyśmy wziąć sprawy w swoje ręce, ale byłyby to działania bezprawne, choć pewnie jedyne skuteczne - mówił jeden z mieszkańców ulicy Dolnej.
   - Za cztery ary zniszczonego pola ziemniaczanego otrzymałam sto złotych odszkodowania. Gdzie tu sens i logika? - skarżyła się inna mieszkanka, której dom stoi w odległości około stu metrów od budynku strażnicy OSP, ten zaś zlokalizowany jest tuż przy drodze krajowej, prowadzącej z Myślenic do Sułkowic.
   - Nie odpuszczę tematu, będę domagała się wyjaśnień i interwencji od starostwa myślenickiego, wydzierżawiającego tereny łowieckie kołu łowieckiemu "Darz Bór", na których grasują dziki - mówi Zofia Góralik. Na razie błędne "dzikowe" koło trwa i nie zanosi się na to, aby w najbliższym czasie znaleziono jego rozwiązanie.
   Podobnie jest z problemem nieformalnej hodowli psów, prowadzonej przez jedną z mieszkanek ulicy Słonecznej. - W chwili obecnej w obejściu znajduje się ponad 15 psów różnej maści i wielkości. Biegają swobodnie po okolicy, zachowują się dość agresywnie, strach tamtędy przechodzić - skarżyła się jedna z mieszkanek, której dom sąsiaduje ze schroniskiem.
   - Chcieliśmy rozwiązać problem i ogrodzić teren oraz wybudować boksy dla psów, ale usłyszeliśmy od weterynarza, że to tylko pogorszy sprawę, zatem odstąpiliśmy od zamiaru. Gmina zapłaciła natomiast za szczepienia psów przeciw wściekliźnie; tyle możemy na dzisiaj zrobić - mówi Piotr Pułka, dodając, że gmina jest w chwili obecnej bezradna wobec problemu.
   - Żadne schronisko nie przyjmie takiej ilości psów, jest jedno, które mogłoby to uczynić, ale dość daleko, bo w Szczecinie - mówił komendant Straży Miejskiej w Sułkowicach Józef Stręk. - Jesteśmy bezsilni prawnie wobec problemu, bowiem nie możemy uznać psów za dzikie, gdyż reagują one na wydawane im komendy, natomiast weterynarz kategorycznie sprzeciwił się wnioskowi mieszkańców, aby uśpić psy, twierdząc, że nie można tego uczynić w stosunku do zdrowego zwierzęcia.
   Obie sprawy żywo interesują mieszkańców Rudnika i obie nie znalazły jeszcze swoich epilogów. Powrócimy do nich szerzej na naszych łamach już wkrótce. Maciej Hołuj

Źródło: Dziennik Polski 2011.03.14

27 stycznia 2011

Zatrucie tlenkiem węgla w Rudniku

    W dniu wczorajszym zastęp Jednostki Ratowniczo – Gaśniczej w Myślenicach udał się do miejscowości Rudnik gm.Sułkowice w celu wykonania pomiaru na zawartość tlenku węgla w mieszkaniu domu jednorodzinnego.
    Po przybyciu na miejsce zdarzenia Dowódca akcji otrzymał informację od mieszkańców, iż przed przybyciem zastępu straży pożarnej w mieszkaniu doszło do utraty przytomności mężczyzny. Interweniujący zespół karetki pogotowia podjął medyczne czynności ratownicze.
   Działania zastępu straży polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia przewietrzeniu całego mieszkania oraz monitorowaniu stężenia tlenku węgla. O godzinie 16:30 na parterze urządzenie do pomiaru wskazało 10ppm, a na piętrze budynku aż 165ppm. Po przewietrzeniu pomieszczeń 5 minut później strażacy nie stwierdzili obecności tlenku węgla.
    W związku z zagrożeniem ratownicy pracowali w aparatach ochrony dróg oddechowych. Synowi właściciela mieszkania zasugerowano zakupienie czujnika tlenku węgla oraz polecono sprawdzić wentylacje i urządzenia grzewcze przez uprawnione osoby.

Źródło: http://straz.gov.pl/

1 grudnia 2010

TERAZ RUDNIK

    Trzy pytania do... WALDEMARA WOLSKIEGO, byłego wicestarosty i radnego powiatowego, który został radnym miejskim w Sułkowicach

- Jest Pan jedynym radnym powiatowym z ubiegłej kadencji, który wystartował w tegorocznych wyborach do samorządu gminnego. I zdobył Pan mandat w Radzie Miejskiej Sułkowic. Zadowolony z wyniku? A przede wszystkim, skąd taka decyzja?
- Uzyskałem w moim okręgu drugi wynik, który według mnie jest bardzo dobry. Zresztą, jest to trzeci wynik z wszystkich członków nowej Rady. Decyzja o tym, żeby startować do samorządu gminnego zapadła już mniej więcej pół roku temu. Założyliśmy w Rudniku Stowarzyszenie Rozwoju Wsi Diabelski Kamień, które ma przyczyniać się m.in. do tego, aby nasza miejscowość się zmieniała Uważam, że będąc radnym gminnym, można więcej zrobić.
-Jakie ma Pan plany?
- Na co dzień pracuję w Gimnazjum w Sułkowicach, więc edukacja jest mi bliska Natomiast działając w stowarzyszeniu chodzi nam przede wszystkim o integrację środowiska wiejskiego. W Rudniku powstanie boisko ogólnodostępne, dzięki radzie sołeckiej, ale również dzięki działaniom stowarzyszenia W planach mamy pozyskiwanie środków na różne inicjatywy, także na kulturę. Przez 17 lat pracowałem z zespołem Elegia i jestem sentymentalnie z nim związany. Powiat często nie ma kompetencji do tego typu działań.
- Nie jest to jednak degradacja, z niedawnego wicestarosty na radnego gminnego?
- Absolutnie tego tak nie odbieram. Choć kibicuję różnym działaniom w powiecie, który – jak mi się wydaje - przez ostatnie dwie kadencje bardzo poszedł do przodu, jeśli chodzi o rozwój szkół ponadgimnazjalnych, uspokojenie sytuacji w szpitalu czy modernizację dróg. Teraz zamierzam skupić się na rozwoju własna miejscowości i gminy. (R)

Źródło: Dziennik Polski 2010.11.27

10 listopada 2010

Tablica upamiętniająca ofiary

     Na początku listopada 2010 roku przy wschodniej drodze prowadzącej do kościoła postawiono kamienny pomnik w który wmurowano tablicę upamiętniającą mieszkańców Rudnika zamordowanych przez Hitlerowców w dniu 5 września 1939 r.


 

19 października 2010

    W miniony weekend na drogach powiatu myślenickiego policjanci przeprowadzili akcję wymierzoną przeciwko nietrzeźwym użytkownikom dróg. Jej efekt to dziewięciu zatrzymanych. Aż ośmiu z tej liczby trafiło w ręce policji w sobotę.
    Działania prowadzili wspólnie funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego i Ogniwa Patrolowo-Interwencyjnego KPP Myślenice.
    Swój udział w tym niechlubnym wyniku mają mieszkańcy Lubnia (dwóch), Sułkowic, Rudnika, Trzemeśni (dwóch), Pcimia i Stróży (dwóch).
    Jako pierwszy zatrzymany został w sobotę przed południem mieszkaniec Lubnia, kierujący fordem fiestą. Na zatrzymanie następnego nie trzeba było długo czekać, bo zaledwie po godzinie ten sam patrol drogówki zatrzymał kolejnego mieszkańca Lubnia, podróżującego audi. Ten kierowca okazał się jeszcze bardziej nietrzeźwy niż jego poprzednik. Jego prawo jazdy zostało zatrzymane przez policję.
    Kolejny, jeszcze owocniejszy "wysyp" nietrzeźwych kierowców miał miejsce wieczorem. Zatrzymany o godzinie 19.35 w Biertowicach sułkowiczanin, kierowca forda fiesty, miał w organizmie 0,35 promila alkoholu. Jemu również zostało zatrzymane prawo jazdy. Już po kilku minutach natrafiono na kolejnego kierowcę, który za jazdę "na gazie" musiał się pożegnać ze swoim prawem jazdy. Tym razem był to rudniczanin.
    Do kolejnych zatrzymań doszło w Jasienicy i Trzemeśni (w obydwu tych przypadkach za kierownicą siedzieli mieszkańcy Trzemeśni) oraz w Pcimiu i Tokarni. Zatrzymany jako ostatni tego dnia kierowca, mieszkaniec Stróży, okazał się zarazem najbardziej upartym, nie zgodził się bowiem na badanie alkomatem. Ponieważ jednak policjanci wyczuli od niego woń alkoholu, zostało mu zatrzymane prawo jazdy, a on sam musiał się poddać badaniu krwi w alkoholu.
    Dzień wcześniej, w piątek, zatrzymano jednego pijanego kierowcę. 26-latek ze Stróży z wynikiem 2,7 promila alkoholu w organizmie okazał się weekendowym rekordzistą. Kierując w takim stanie, uszkodził zaparkowany samochód. Lista jego "grzechów" na tym się nie kończy. Kierowca nie miał prawa jazdy ani obowiązkowego ubezpieczenia (OC), a samochód nie posiadał aktualnych badań technicznych. KATARZYNA HOŁUJ

Źródło: Dziennik Polski 2010.10.19

6 kwietnia 2010

Pożar samochodu w Rudniku
  
   Wczesnym sobotnim rankiem 3 kwietnia br. w miejscowości Rudnik gm. Sułkowice miał miejsce pożar samochodu osobowego Opel Astra. Po przybyciu na miejsce zdarzenia strażacy z JRG Myślenice oraz OSP Jawornik ugasili płonący samochód jednym prądem piany ciężkiej.

 
     

Źródło: http://straz.gov.pl/

1 kwietnia 2010

 Rudnik: zderzenie motocyklisty z pijanym rowerzystą

   Bardzo poważnych, zagrażających życiu obrażeń głowy doznał motocyklista, który na drodze nr 955 w Rudniku (gmina Sułkowice) miał kolizję z kierującym rowerem.

   Jak wstępnie ustalili policjanci, przed godz. 16:00 na skrzyżowaniu z drogą gminną przez jezdnie przejeżdżał rowerzysta, jak się okazało nietrzeźwy (ponad 1,8 promila alkoholu w organizmie), na którego najechał kierujący motocyklem Honda, poruszający się prostym odcinkiem drogi wojewódzkiej.

   Rowerzysta także został ranny, jednak nie tak groźnie, jak motocyklista, który został przetransportowany do jednego z krakowskich szpitali specjalistycznych. Obaj uczestniczący w tym zdarzeniu drogowym mężczyźni to rudniczanie.

   Myślenicka policja prowadzi w tej sprawie postępowanie wyjaśniające pod nadzorem miejscowej prokuratury, ustalając przyczyny i przebieg tego wypadku.

Źródło: KWP w Krakowie
Zdjęcie: KPP w Myślenicach

25 marca 2010

ŁAZY - JURAJSKIE MISTRZOSTWA OFF-ROAD - kolejne sukcesy rudniczan

  
20 załóg samochodowych i 11 kierowców quadów wystartowało w II Jurajskich Mistrzostwach Off-Road (JMOR) 19-20 marca 2010 w kamieniołomie w Wysokiej koło Łazów. Gmina Łazy była gospodarzem i współorganizatorem tych zawodów. Zawodnicy rywalizowali na bardzo wymagającej trasie pełnej podjazdów, zjazdów i błota. Tym razem organizatorzy postawili na trudność.
   W klasie samochodowej Advance zwyciężyła załoga Marek Temple/Witold Grabowski przed Kazimierzem Bzdykiem i Wojciechem Toporem. Trzecie miejsce zajęli Krzysztof Bugajski i Dominik Bugajski. W klasie samochodowej Challenge bezkonkurencyjni byli Andrzej Biedroń i Jacek Bełzak. Na drugiej pozycji uplasowali się Tomek Wyrwas i Marcin Liwach, a na trzecim Jan Borek i Robert Kobylarczyk. W klasie Quad Adventure triumfował Fabian Czapla przed Pawłem Kowalskim i Januszem Bobelą.

   - To kolejna impreza rajdowa w gminie. Kamieniołom w Wysokiej to doskonały teren do tego typu zawodów, bardzo wymagający, jeden z najlepszy w Polsce. Jesteśmy otwarci na tego typu imprezy, ponieważ przybywa miłośników sportów crossowych. Nie ma sensu walczyć z tym procederem, a organizacja takich mistrzostw pokazuje, gdzie taki sport można uprawiać bez szkody dla otoczenia - mówi burmistrz Łazów Maciej Kaczyński.
   Impreza w Łazach otwiera off-roadowy sezon rajdów szybkich. Oprócz rajdu w Łazach w tym roku zaplanowano także rajdy w stylu cross country w Drezdenku (18/19 czerwca) oraz Świętochłowicach (27/28 sierpnia).
   II Jurajskie Mistrzostwa Off-Road to czwarta tego typu impreza w Łazach. W ubiegłym roku zawodnicy ścigali się w kamieniołomie w Niegowonicach. W listopadzie 2008 roku w gminie zorganizowano Silesia Quad Adventure, czyli ekstremalny rajd przeprawowy dla miłośników quadów. W 2007 roku startowali kierowcy samochodów terenowych w ramach ogólnopolskiego rajdu Poland Trophy 2007. Organizatorzy imprez off-roadowych podkreślają przychylność władz Łaz oraz doskonałe tereny do organizowania rajdów.

         
  
         

Źródło: http://www.juratv.pl/zawiercie-i-powiat.html

2 marca 2010

Mini-rynek w każdej wsi?

GMINA SUŁKOWICE. Podejmowane będą próby zagospodarowania lub wygospodarowania centrów miejscowości.

   Zagospodarowanie miejscowości tak, aby zarówno dla miejscowych, jak i przyjezdnych jasne było gdzie jest jej centrum, nie jest rzeczą łatwą. Szczególnie, gdy ma się do czynienia z tzw. ulicówką. Na przykład chaotyczna zabudowa Harbutowic została uznana za słabą stronę tej miejscowości przez lokalnych liderów opracowujących plan odnowy Harbutowic na lata 2010-16.

   W poszczególnych miejscowościach gminy Sułkowice osiągnięto już jednak konsensus, dzięki czemu możliwe jest zatwierdzanie przez radnych planów odnowy dla kolejnych miejscowości. Takie uchwalono już dla Krzywaczki, która już w tym roku doczeka się poprawy wizerunku i Harbutowic. Podczas jutrzejszej sesji Rady Miejskiej głosowany będzie plan odnowy Biertowic, a najprawdopodobniej podczas jednej z kolejnych sesji - plan odnowy Rudnika.

   Wykreowanie centrum wsi najłatwiejsze okazało się w Krzywaczce, bowiem istnieje tam nieużywany budynek domu parafialnego. W oparciu o niego, dzięki współpracy z miejscową parafią, na zostać utworzone Centrum Kultury. Ma ono wyeliminować słabe strony Krzywaczki, do których zaliczono m.in. małą ofertę zajęć pozaszkolnych dla dzieci i brak miejsca spotkań młodzieży. Wśród minusów znalazły się także: brak zidentyfikowanego centrum wsi oraz mała ilość miejsc parkingowych. Dlatego obok Centrum Kultury ma powstać mini-park i parking.

   Mieszkańcy mają sprecyzowane potrzeby. Jak zapisano w Planie Odnowy Krzywaczki w Centrum Kultury znajdą miejsce: biblioteka wraz z czytelnią i stanowiskami komputerowymi, sala prób dla orkiestry i scholi oraz spotkań reaktywowanego Koła Gospodyń Wiejskich. Będzie się tam organizować różnego rodzaju warsztaty, koła zainteresowań i spotkań dzieci oraz młodzieży.

   Gmina otrzymała na ten cel, czyli remont budynku i jego adaptację na potrzeby Centrum Kultury, w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, dotację w wysokości 500 tys. zł. W tej chwili oczekiwane jest rozstrzygnięcie przetargu na wyłonienie wykonawcy tych prac. - Mniej więcej do połowy marca chcemy się uporać z procedurami, a do końca sierpnia tego roku zrealizować prace - mówi burmistrz Sułkowic Piotr Pułka. Termin realizacji zapisany w przetargu jest o miesiąc bardziej odległy, bo wyznaczony na 30 września.

   W Harbutowicach także istnieje stary, nieużywany budynek. starej szkoły stojący pomiędzy nową szkołą a strażnicą OSP. Stanowi on raczej przeszkodę niż pomoc, bo znajduje się pod ochroną konserwatora zabytków, a to pociąga za sobą wiele utrudnień i podnosi koszty wszelkich prac. Nawet na wyburzenie musiałby wyrazić zgodę konserwator. Rzeczoznawca wynajęty przez UM uznał, że wartość budynku jest niższa niż koszty remontu. Na razie więc gmina odstąpiła od planów zagospodarowania budynku starej szkoły, a plan odnowy Harbutowic ma być realizowany na placu przed zabytkowym budynkiem. Obok istniejącego tam parkingu, ma powstać mini-park z placem zabaw.

   Podobnej inwestycji chcą u siebie mieszkańcy Biertowic. U nich kościół, szkoła oraz strażnica, a więc najważniejsze w każdej wsi instytucje, są położone blisko siebie. Mini-centrum miałoby powstać w sąsiedztwie strażnicy OSP. - Kiedy opracowaliśmy plan odnowy, pracowały oddzielnie trzy grupy liczące pod 10 osób, w kwestii potrzeby zorganizowania takiego miejsca, jak się okazało, opinie każdej tych grup były zbieżne - mówi Leszek Moskal, radny z Biertowic.

Źródło: Dziennik Polski 2010.03.02

4 grudnia 2009

Pożar w Rudniku

    O godz. 13:55 dyżurny operacyjny straży w Myślenicach otrzymał zgłoszenie „Pali się dom w miejscowości Rudnik” natychmiast zadysponował zastępy Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej Myślenice, OSP Sułkowice oraz miejscową jednostkę OSP Rudnik. Po przybyciu strażaków okazało się, iż domownicy przygasili sami pożar ubrań oraz materiałów palnych zgromadzonych na poddaszy budynku. Zadaniem przybyłych strażaków było jedynie wyniesienie na zewnątrz nadpalonej garderoby oraz dogaszenie pożaru i przewietrzenie poddasza.

Źródło: http://www.straz.gov.pl

   

16 listopada 2009

   Zmagania Orawskie-Jesień 2009

   Ostatni weekend był nie lada gratką dla fanów offroad-u. Dwa dni 14-15 listopada spędzone w lasach Lipnicy Wielkiej zaowocowały dopływem czystej adrenaliny dla 70 ekip z całej Polski, Czech a nawet jednego zawodnika mieszkającego w Holandii.

   Zmagania Orawskie organizowane przez Klub Samochodów Terenowych ORAWA OFF-ROAD CLUB były już 4-tą edycją tego typu zawodów. Dwa razy w roku klub stara się zadowolić, a i często zaskoczyć swych uczestników coraz cięższymi konkurencjami zarówno w klasie turystycznej jak i zaawansowanej. Rajd przeznaczony był dla ludzi wymagających trudnych tras i dobrej zabawy.

Os  -y punktowane były w zależności od trudności. Najcięższe dla zawodników okazały się odcinki tj.: „Tylko dla Orłów” polegający na wspinaczce samochodu przy pomocy wyciągarki, „Topienie w wannie” – metrowy dół zalany wodą później już tylko błotem, w którym należało się zatrzymać i podbić pieczątkę, „Dwa Światy” polegające na przejechaniu granicy polsko – słowackiej, czy „Lekki spacer” z ciężkimi przeszkodami.

   Już w sobotę wszystkich zaskoczyli zawodnicy Ziemowit Paś i Michał Sidor, którzy trasę przygotowaną na 3 godziny samochodem na bazie Suzuki Samuraja zrobili w pół godziny… Zacięcia i rywalizacji nie brakowało również w klasie turystycznej, na którą czekały równie interesujące co w klasie zaawansowanej zmagania. Podhale24 rozmawiało z uczestnikami i jak się później okazało zdobywcami pierwszego miejsca Markiem Temple i Witoldem Grabowskim, którzy ciepło wypowiadali się o konkurencjach i samej organizacji. Ich opinia na pewno się liczy, w końcu to zdobywcy 4-go miejsca w Pucharze Polski, 3-go miejsca w Magan Trophy i 3-go w Poland Trophy. W rajdzie oczywiście udział brali również zawodnicy z Podhala:
Nowy Targ: Patryk Sięka, Tomasz Gąska, Mirosław Tyżaj, Bogdan Tyżaj
Piotr Chowaniec, Patryk Adamczyk, Zakopane: Michał Fornelski, Szymon Stopka, Wojciech Krupa, Paweł Molgo, Dariusz Kaleciak, Sławomir Łukaszczyk
Maciej Curlej, Jakub Adamski.

Po dwóch dniach klasyfikacja wyglądała następująco:

Klasa Turystyczna:
I m-ce Piotr Hatys, Przemysław Łukańko - Bielsko Biała
II m-ce Maciej Curlej, Jakub Adamski - Zakopane
III m-ce Mariusz Biłyk, Zdzisław Staniak - Żywiec
IV m-ce Mirosław Tyżaj, Bogdan Tyżaj - Nowy Targ
V m-ce Łukasz Borowy, Grzegorz Górski - Białka
VI m-ce Grzegorz Marfiak, Tomasz Basiura

KLASA ZAAWANSOWANA:
I m-ce Marek Temple, Witold Grabowski - Sułkowice
II m-ce Ziemowit Paś, Michał Sidor - Tenczyn
III m-ce Jarosław Sikora, Grzegorz Ćwiękała - Mucharz
IV m-ce Janusz Rusek, Paweł Jończyk - Bulowice
V m-ce Kazimierz Ryś, Mirosław Filipek - Bystra
VI m-ce Paweł Szot, Krzysztof Dębiec

Tytuł Fair Play dla ekipy: Wojciech Krupa i Paweł Molgo - Zakopane

    Większość ekip dzielnie dojechała do mety. Wszyscy byli zmęczeni, ale za to w świetnych nastrojach i z satysfakcją podołania ciężkim próbom. Organizatorzy rajdu świetnie poradzili sobie z całą imprezą. Karolina Kowalczyk wraz z członkami klubu stworzyła dla świata rajdów terenowych dwa dni wspaniałej przygody i zabawy w miłej atmosferze, na dodatek w głównej mierze sponsorowanej przez nich samych z dodatkową skromną pomocą Intercarsu. Podziękowania należą się również wójtowi gminy Lipnica Wielka panu Mariuszowi Murzyniak, który udostępnił gminne tereny oraz samym mieszkańcom Lipnicy Wielkiej.

   Klub jest właścicielem toru „Bandi”, który daje możliwość sprawdzenia swoich sił w terenie i na który serdecznie zapraszamy wszystkich użytkowników „terenówek”.

Więcej informacji o kolejnych edycjach na www.orawa4x4.pl.

M.Findura, Z.Sieczka / Podhale24.pl

Zdjęcia Zbigniew Sieczka.

www.podhale24.pl 2009.11.16

9 października 2009

Każdemu według... centymetra?

INWESTYCJE. Jak się wydaje, możliwość spłaty w ratach przekonała wielu mieszkańców Rudnika i Sułkowic do tego, aby podpisać umowę.
   Istota sprawy związanej z opłatą za wykonanie przyłącza do sieci kanalizacyjnej w Rudniku sięga chyba głębiej niż sama kanalizacja. Poza aspektem poruszanym przez mieszkańców niezadowolonych z faktu, że gmina zaproponowała wszystkim takie same stawki za wykonanie przyłącza niezależnie od tego, czy dom stoi metr od studzienki czy kilkadziesiąt metrów, pojawia się aspekt polityczny.
   Przypomnijmy (o sprawie pisaliśmy w wydaniu wtorkowym), że mieszkańcy Rudnika Dolnego i części Sułkowic, gdzie obecnie budowana jest sieć kanalizacyjna, sprzeciwiają się nie dość, że ich zdaniem wysokiej (1600 zł), to na dodatek takiej samej dla wszystkich opłacie za wykonanie przyłącza do kanalizacji. - Ludzie uważają, że ta kwota jest za wysoka. Co więcej, najpierw była mowa o tym, że trzeba ją wpłacić w ciągu dwóch miesięcy, czyli do końca października. Ta informacja przekazana we wrześniu budziła sprzeciw tym większy, że wtedy wielu rodziców ma wydatki związane ze szkolną wyprawką. Dopiero, gdy na wniosek mieszkańców zostało zwołane zebranie, padła propozycja spłaty tej kwoty w ratach, których ilość jest ustalana indywidualnie z każdym zainteresowanym - mówi Anna Biela, członkini Rady Sołeckiej Rudnika. - Na dodatek cały czas słyszymy, że to wszystko robi się dla naszego dobra. Czy zatem mamy za to jeszcze dziękować?
   Burmistrz Pułka dziwi się, że dopiero teraz mieszkańcy zaczęli głośno mówić o swoim niezadowoleniu, skoro wcześniej, gdy już wiedzieli, że zostaną im zaproponowane uśrednione opłaty, nie wnosili protestów (pretensje mieszkańców dotyczą jednak tego, że nie mieli świadomości tego, jak wysokie będą to kwoty - red.). Mówi też, że gmina nie miała złych intencji, wręcz przeciwnie. - Przygotowując projekt kanalizacji, wrysowaliśmy tam przyłącza, chcąc oszczędzić kłopotu mieszkańcom, aby nie musieli sami zlecać projektów na własne potrzeby. Naszą ideą było jak najwcześniejsze ukończenie prac nad budową kanalizacji, sądziliśmy bowiem, że ludzie zechcą skorzystać z naszej propozycji, a tym samym wszystko pójdzie szybciej.
   Radna z Rudnika Helena Szlachetka pyta, czy skoro przyłącza są już wrysowane w projekt, który gmina posiada, nie byłoby wskazane, aby przekazała na życzenie zainteresowanych dokumentacji (czy raczej jej fragmentu, który dotyczy danej posesji). Tym zainteresowanym, którzy chcą wykonać przyłącza bez podpisywania umowy z gminą, czyli na własną rękę. Jak argumentuje, wykonany na zlecenie gminy projekt powstał za gminne pieniądze, czyli pochodzące z podatków.
   Stanowisko gminy w tej sprawie, które usłyszeliśmy, jest takie, iż jest to niemożliwe z prawnego punktu widzenia. Co jednak z takimi osobami, jak pani Monika, która już zdecydowała się podpisać umowę i tym samym zdecydowała się zapłacić m.in. za koszt mapki sytuacyjnej. Jak nam mówi, gdy poprosiła w UM w wydanie jej mapki, aby mogła wykonać przy okazji przyłącze wodociągowe, napotkała na... rozłożone z geście niemocy ręce urzędników. - Od kilkorga urzędników usłyszałam, że nie wiedzą, czy mogą mi taką mapkę wydać. Dla mnie jest to absurd, skoro zdecydowałam się zapłacić 1600 zł.
   O to, jakie są koszty wykonania przyłącza, i kto za co płaci zapytaliśmy Andrzeja Urbańskiego, prezesa Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Myślenicach: - Sieć nie może być projektowana w oderwaniu od przyłączy, zatem zawarte są w nim miejsca, gdzie będą one musiały być wykonane. Na terenie gminy Myślenice osoba, która zachce wykonać przyłącze sama - systemem gospodarczym albo zlecając to dowolnej firmie - nie musi w tej sytuacji wykonywać osobnej mapki. Przyłącza "idą" na tzw. zgłoszenie. Inaczej jest, gdy całość robót, czyli gotowa sieć zostanie odebrana i zacznie być wykorzystywana. Jeśli wtedy ktoś opamięta się i zechce wykonać przyłącz będzie musiał liczyć się z tym, że czeka go przygotowanie uzgodnień, projektu. Kwestie te poszczególne gminy regulują jednak w swoich regulaminach dostarczania wody i odprowadzania ścieków.
   Dodaje on, że trudno jednoznacznie określić koszt wykonania jednego przyłącza. Jest on uzależniony od tego, jaka odległość dzieli budynek od studzienki oraz czy przyłącze będzie musiało "przejść" po sieci gazowej. Dlatego może kosztować od 200 zł do nawet 3 tys. zł.
   Większości mieszkańców wydaje się obojętne "kto" podjął decyzję o takiej (uśrednionej) opłacie, ale "dlaczego" na taką właśnie się zdecydowano. Inni z kolei próbują całą sprawę uczynić polityczną, twierdząc, że pobieranie opłat za wykonanie przyłącza jest złamaniem obietnicy wyborczej obecnego burmistrza, który rzekomo obiecywał, że dostęp do sieci będzie bezpłatny. Na potwierdzenie swoich racji cytują za ulotką wyborczą KWW Piotra Pułki, obietnice, że jeśli zostanie wybrany zniesie pobieranie nieprawnie (co zaznaczono dużymi literami) opłaty za budowę sieci wodociągowej i kanalizacyjnej.
   Piotr Pułka odpowiada na to, że swój program wyborczy zrealizował, czego dowodem jest uchwała z dnia 28 grudnia 2006 roku znosząca z "Regulaminu dostarczania wody i odprowadzania ścieków na terenie Gminy Sułkowice" punkt mówiący, że "za możliwość przyłączenia do sieci wodociągowej lub kanalizacyjnej pobierana będzie opłata przyłączeniowa w kwocie tysiąc złotych na rzecz gminy, która przeznaczona będzie na budowę, modernizację oraz utrzymanie w dobrym stanie technicznym infrastruktury wodociągowo-kanalizacyjnej w gminie". Pozostał w nim jedynie zapis dotyczący opłat za wykonanie przyłącza w dotychczasowym brzmieniu: "Za podłączenie do sieci Przedsiębiorstwo pobierać będzie stosowne opłaty wynikające z kosztów podłączenia instalacji, które wyszczególnione będą w umowie zawieranej z Odbiorcą".
   Burmistrz dodaje, że w jego mniemaniu opłata za "możliwość przyłączenia się do sieci" była pobierana nieprawnie, dlatego też, gdy w 2005 roku była wprowadzana do regulaminu, podczas głosowania wstrzymał się od głosu.
   Jego poprzednik Józef Mardaus, gdy pytamy go o opłatę "za możliwość przyłączenia się do sieci", twierdzi, że ona nigdy nie obowiązywała, bo taką możliwość ma każdy. Gdy pytamy o to samo mieszkańców, słyszymy: - Gdy budowana była kanalizacja u nas, w Biertowicach, wszyscy za wykonanie przyłącza płaciliśmy po równo - po 1500 zł. Nie były pobierane żadne inne opłaty ponad tę - mówi Leszek Moskal z Biertowic, dziś radny. Jego zdaniem takie uśrednienie opłat jest rozwiązaniem najlepszym, gdyż nie zamyka - z powodów finansowych - możliwości podłączenia się do sieci osobom, których domy leżą daleko od studzienek.
   Czy społeczność Rudnika i gmina znajdą wreszcie pole porozumienia? Na razie wydaje się, że możliwość spłaty w ratach przekonała wielu mieszkańców do tego, aby umowę podpisać. Czy jednak jest możliwość, aby gmina zrezygnowała z pomysłu równego (czy raczej "równego") traktowania mieszkańców proponując, im taką samą stawkę? Burmistrz twierdzi, że sprawa nie jest do końca przesądzona, gdyż możliwe byłoby rozliczanie kosztów już po wykonaniu przyłączy. Wtedy jednak - jak zaznacza - jedni by zyskali, ale drudzy, czyli ci, których domy stoją w znacznej odległości od studzienek (jest ich znacznie mniej), stracili. I to dużo.

KATARZYNA HOŁUJ

Dziennik Polski 2009.10.09

6 października 2009

Niesprawiedliwie, bo po równo

Część mieszkańców jest niechętna takim samym opłatom za wykonanie przyłączy do kanalizacji
   1600 zł za wykonanie przyłącza do sieci kanalizacyjnej to dużo czy mało? Są osoby, które stanowczo twierdzą, że dużo. Zbyt dużo - jak mówią - za dosłownie kilka metrów rury, bo często właśnie taka odległość dzieli ścianę ich domu od studzienki.
   - Z umów wynika, że na poczet kosztów wykonania przyłącza osoba, która chce korzystać z sieci kanalizacyjnej powinna wpłacić 1600 zł. Gdyby to było 200-300, a nawet 500 zł nie protestowałbym. Ale tyle? Skąd taka kwota? Jak ma ją pokryć osoba utrzymująca się z kilkusetzłotowej renty czy emerytury? Nawet raty, które są nam proponowane, są dużym obciążeniem dla domowych budżetów - mówi jedna z mieszkanek Sułkowic i mimo początkowej zgody, prosi o zachowanie anonimowości. Pyta jednocześnie, czy tej pracy nie można wykonać samodzielnie, oczywiście przy zachowaniu wszelkich przepisów prawa. Wtedy - jak przypuszcza - koszt byłby znacznie niższy.
   Otóż można. Dowiedli tego Jan Kulig i Kazimierz Tokarczyk z Rytra, bohaterowie sprawy sprzed kilku lat (opisanej w artykule Zbigniewa Bartusia "Pogwałcenie nieszkodliwe"), którzy sprzeciwili się odgórnie narzuconemu przez gminę obowiązkowi wykonania przyłączy za opłatą w wysokości 1500 zł (które zresztą wykonywał tam szwagier wójta) i wykonali je sami, po czym gmina odmówiła im prawa legalnego odprowadzania ścieków. Po niekorzystnym dla nich wyroku sądu, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów podjął decyzję o ukaraniu gminy za bezprawne uzależnienie podłączenia do sieci od tego, czy wniesiona zostanie opłata. Z podobną sprawą mieli też do czynienia mieszkańcy krzyszkowickiego przysiółka Podlas (opisywaliśmy to na łamach Tygodnika Myślenickiego w czerwcu 2007 roku), którzy po opłaceniu z własnych kieszeni prac związanych najpierw z przygotowaniem dokumentacji technicznej odcinka sieci wodociągowej oraz później, z wykonaniem przyłączy, dowiedzieli się, że muszą zapłacić jeszcze po 1207 zł za "odbiór sieci".
   Burmistrz Sułkowic Piotr Pułka we wczorajszej rozmowie z nami podkreślił, że nie może być mowy o przymuszaniu kogokolwiek do podpisania umowy, a tym samym wniesienia opłaty w wysokości 1600 zł po to, aby wykonane zostało przyłącze. - Umowy trafiły do mieszkańców. W tej chwili czekamy na informację zwrotną. Nie ustaliliśmy terminu, do którego umowy należy podpisać, rozumiem jednak, że w sytuacji, kiedy przyłącza będą wykonywane, a wciąż nie będziemy mieć podpisanej umowy od danej osoby, będzie to oznaczało, że zdecydowała się ona na wykonanie przyłącza na własną rękę, tak więc jej posesja zostanie ominięta - mówi.
   Jego zdaniem osoby, które zdecydują się na wykonanie przyłącza we własnym zakresie, muszą być przygotowane na wydatki związane nie tylko z zakupem materiału i "robocizną", ale także przygotowaniem projektu, dokumentacji powykonawczej oraz odbiorem technicznym. Proponowana przez gminę kwota 1600 zł jest - jak usłyszeliśmy - średnią uzyskaną w wyniku podzielenia kosztów wykonania przyłączy przez liczbę osób, u których mają one zostać wykonane.
   W Rudniku, gdzie montaż przyłączy rozpocznie się niebawem, spośród 170 osób, które otrzymały umowy, dotychczas podpisały je 94.
   Artur Jaśkowski wciąż wstrzymuje się z decyzją. - Nie zamierzam podpisać umowy, dopóki nie dowiem się, na jakiej podstawie uśredniono opłatę do 1600 zł, przez co ja - choć mam od domu do studzienki 3 metry - muszę zapłacić tyle samo, co sąsiad, którego dom stoi w odległości 80 metrów od niej. Jakaś część tej sumy to koszty administracyjne - i tu mogę się zgodzić, aby płacić po tyle samo, jednak pozostała część to rzeczywiste koszty materiałów i pracy. Dlaczego zatem mamy płacić po równo? To jest zaprzeczenie równemu traktowaniu - stwierdza.
   Burmistrz Pułka twierdzi, że "bomba" wybuchła dopiero teraz, choć zanim przystąpiono do projektowania sieci kanalizacyjnej, była mowa o tym, że opłata za przyłącz będzie uśredniona i nikt przeciwko temu nie protestował. - Jeszcze raz podkreślam: my jedynie proponujemy mieszkańcom taką ofertę. Nikogo nie zmuszamy, aby ją przyjął. Czy uśredniona kwota jest rozwiązaniem najlepszym? Na pewno jest rozwiązaniem, które wiele ułatwia, a trzeba wiedzieć, że z całej kwoty 1600 zł jedynie niewielka część stanowi wydatek na materiały. Większa część tej kwoty to koszty związane z mapkami, projektami i pozostałym i kwestami administracyjnymi.

Katarzyna Hołuj

Dziennik Polski 2009.10.06

21 lipca 2009

16-latek zginął w wypadku w Rudniku

Chłopiec, który 21 lipca (wtorek) jechał motorowerem od strony Biertowic, stracił panowanie nad pojazdem na zakręcie drogi, zjechał na pobocze, uderzył w hydrant i upadł na przydrożną skarpę. Zginął na miejscu.

W Rudniku (gmina Sułkowice), przy ul. Dolnej, około godz. 10 doszło do tragicznego wypadku. Jak wstępnie ustalili interweniujący na miejscu policjanci, kierujący motorowerem marki malaguti chłopiec Rudnika - nie mający jeszcze ukończonych 16 lat - , jadąc od strony Biertowic w kierunku drogi nr 955, stracił panowanie nad jednośladem na zakręcie. Zjechał na prawe pobocze, uderzył w stojący hydrant, wywracając się wraz z pojazdem na przydrożną skarpę.
- Niestety, mimo szybko udzielonej pomocy medycznej - przed załogą pogotowia ratunkowego, chłopca na miejscu próbował reanimować szef sułkowickiej straży miejskiej - życia młodego kierowcy nie udało się uratować. Zmarł najprawdopodobniej w wyniku rozległych obrażeń wewnętrznych. Pierwsze ustalenia wskazują na to, że motorower nie był zarejestrowany - został niedawno przywieziony z zagranicy - a prowadzący go chłopiec nie miał uprawnień do kierowania nim. Postępowanie w tej sprawie prowadzi KPP w Myślenicach pod nadzorem miejscowej prokuratury – informuje Szymon Sala, rzecznik myślenickich funkcjonariuszy.


Fot. KPP Myślenice

Policja myślenicka, notując kolejny śmiertelny wypadek z udziałem motocyklisty, apeluje i przypomina o unikaniu brawury na drogach, przestrzeganiu obowiązku trzeźwości za kierownicą pojazdów oraz stosowanie się do obowiązujących ograniczeń prędkości.

- Prosimy o zachowanie rozsądku. Uczulamy także rodziców młodych użytkowników motorowerów i motocykli, zwłaszcza tych zaawansowanych technicznie. Prosimy o zapewnienie nad tymi kierowcami jednośladów szczególnego nadzoru, informowanie ich o konieczności posiadania uprawnień oraz o wszelkich możliwych skutkach nieodpowiedzialnego zachowania na drogach – przypomina po raz kolejny Szymon Sala.

Zródło: KPP w Myślenicach

16 lipca 2009

Nietrzeźwy kierowca zatrzymany
 

    Policjanci Ogniwa Patrolowo - Interwencyjnego Wydziału Prewencji KPP w Myślenicach w Rudniku (gmina Sułkowice) na ul. Centralnej udaremnili dalszą jazdę nietrzeźwemu kierowcy ciężarówki Man, który będąc zatrudniony przez firmę budującą drogę w tej miejscowości, dowoził tam beton. Niepokój może budzić fakt, że do kontroli doszło w ruchliwym miejscu, praktycznie w środku dnia (godz. 11:20), stopień upojenia alkoholem kierowcy (2,23 promile) oraz to, że trudnił się w tym czasie przewozem materiałów budowlanych. 52-latek z Wrocławia stracił tzw. zawodowe prawo jazdy. Grozi mu grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2, a także sądowy zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.

Zródło: KPP w Myślenicach

3 lipca 2009

Sprawca pobicia aresztowany
 

   Na wniosek policji Sąd Rejonowy w Myślenicach zadecydował o umieszczeniu na dwa miesiące w areszcie, do czasu rozprawy, 20-latka z Rudnika, gmina Sułkowice, który pięć dni wcześniej (29 czerwca br. wieczorem) napadł na mieszkańca gminy Sułkowice. Kopiąc i uderzając pięścią napastnik doprowadził ofiarę - jak mówi przepis - do stanu bezbronności, po czym zabrał mu 1.500 zł. W chwili zgłoszenia zdarzenia policji przestępca nie był znany pokrzywdzonemu. Na jego ślad wpadli kilka dni po zdarzeniu policjanci pionu kryminalnego. Za popełnienie przestępstwa rozboju grozi mu kara pozbawienia wolności od 2 do 12 lat.

Zródło: KPP w Myślenicach

26 czerwca 2009

Magam Trophy - drużyna z Rudnika na podium

     Stanie się już chyba tradycją, że w finale Magam Trophy walka toczyć się będzie do samego końca. Scenariusz ostatniego dnia rajdu mógłby pisać grecki tragik, bowiem zwrotów akcji i ogromnych emocji było co niemiara, a wszystko skończyło się… zwycięstwem Roberta Kufla i Dominika Samosiuka, którzy rzutem na taśmę wyprzedzili dotychczasowych liderów: Marcina Łukaszewskiego oraz Magdalenę Duhanik.
   - Przez pięć dni jechaliśmy cały czas blisko siebie, non stop skoncentrowani, starając się nie popełnić najmniejszego błędu – mówi o swej rywalizacji z załogą Suzuki Robert Kufel. – Dopiero teraz czuję, ile mnie to kosztowało. Mam wrażenie, że nigdy nie byłem tak zmęczony jak teraz. Adrenalina już wyparowała, jest mi zimno i kiepsko się czuję.
   Na odpoczynek Robert póki co nie ma co liczyć, bo już za chwilę rozpoczyna się… gala finałowa.
   Na trasę dzisiejszego etapu Marcin Łukaszewski oraz Magdalena Duhanik, którzy byli rewelacją tegorocznego Magam Trophy (Marcin ma jednak na swym koncie sporo osiągnięć, m.in. 2. miejsce na Mazurskich Wertepach 2001), wyruszyli z przewagą ponad 17 minut nad duetem Kufel-Samosiuk. Jak co dzień rozegrano dwa oesy – jeden dość urozmaicony, na którym odcinki błotne i bagienne przeplatały się z trawersami i ostrymi podjazdami, a drugi to głównie dwa długie i spadziste trawersy z ogromną ilością „zawijek”.
    Załoga Suzuki była już blisko sukcesu, ale na jednym z trawersów posłuszeństwa odmówił im samochód (a konkretnie pasek w silniku). Wkrótce wyprzedził ich Grat, co najpewniej zwiększyło zdenerwowanie walczącej z usterką załogi. Gdy auto udało się naprawić, pechowcy rzucili się w pogoń, jednak na ostatnim z trawersów przekroczyli cienką granicą bezpieczeństwa, na której wielokrotnie w trakcie rajdu balansowali, udowadniając zresztą mistrzowskie opanowanie auta. Próba podjazdu na stromiznę bez asekuracji zakończyła się paskudnie wyglądającą, potrójną „rolką”, która definitywnie przekreśliła ich szansę na zwycięstwo. Para zawodników na szczęście wyszła z wypadku bez szwanku i zdołała ukończyć etap, a tym samym zdobyć drugie miejsce w rajdzie. Trzecie miejsce zajął duet Marek Temple – Witold Grabowski.
    Jeszcze chyba żaden z sezonów nie został tak na początku zdominowany jak w tym roku przez Roberta Kufla i Dominika Samosiuka – zwycięzców nie tylko Magam Trophy 2009, ale i inauguracyjnych rund Pucharu Polski oraz Poland Trophy. Jak deklaruje Robert, teraz czas na odpoczynek. Załogę Grata 2 ponownie w akcji zobaczymy na rajdzie Drezno-Wrocław. – Jadę tam, by spełnić swoje marzenia. Ale raczej tylko, by poznać rajd, spróbować czegoś nowego. Chciałbym go ukończyć – mówi skromnie Robert. Coś mi się jednak wydaje, że o Polakach znów w tym roku będzie głośno na Drezno-Wrocław…

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro (http://terenowo.pl/)

    
        
        
        
        
        
        
        
        
        
        
                 

22 czerwca 2009

Wydeptali bezpieczne przejście


INWESTYCJE. W Rudniku powstanie chodnik wzdłuż ulicy Dolnej. Na razie pierwsza jego część. To efekt wytrwałości radnych z tej wsi.

   Od kilku lat bezskutecznie grupa radnych Rady Miejskiej w Sułkowicach z Heleną Szlachetką, Janem Sochą oraz sołtyską Rudnika Zofią Góralik na czele zabiega, aby przy drodze powiatowej (ulica Dolna) przebiegającej przez Rudnik powstał chodnik. Droga nie ma poboczy, co stwarza duże zagrożenie dla pieszych, szczególnie zaś dla dochodzących do szkoły dzieci.

 


Helena Szlachetka, radna Rady Miejskiej w Sułkowicach, mieszkanka Rudnika, jest jedną z osób, które walczą o budowę chodnika FOT. MACIEJ HOŁUJ

   W listopadzie 2004 roku sołtys Rudnika Zofia Góralik oraz radna Helena Szlachetka wystosowały pierwsze pismo dotyczące drogi przez Rudnik, kierując je na ręce dyrekcji ZDP w Myślenicach, ówczesnego burmistrza MiG Sułkowice oraz Rady Miejskiej w Sułkowicach. Chodziło wówczas o zabezpieczenie rowów przydrożnych i wykonanie poboczy. Idące do szkoły dzieci zmuszone były salwować się ucieczką do rowów przed jadącymi samochodami. Odpowiedź ZDP na pismo sołtyski i radnej podpisane przez dyrektora Jerzego Grabowskiego stwierdzało, że owszem, ZDP widzi potrzebę budowy ciągu pieszego wzdłuż pasów ruchu przeznaczonego dla pojazdów kołowych, ale budowa chodnika wymaga wykonania kanalizacji deszczowej, do której nie ma możliwości dokonania przyłączy sanitarnych. Tak więc ZDP rozpatrzy koncepcję budowy chodnika po wykonaniu przez odpowiednie służby kanalizacji sanitarnej.

   Kolejne pisma w sprawie chodnika przy drodze powiatowej biegnącej przez Rudnik wysyłane przez radnych datowane są na lata 2005, 2006, 2007, 2008. - W tym roku nasze starania zostały wreszcie docenione - mówi Helena Szlachetka. - Rada Miejska Sułkowic podjęła uchwałę, że na budowę chodnika przy ulicy Dolnej w Rudniku przeznacza ze swojego budżetu 100 tysięcy złotych. Drugie tyle dokłada starostwo powiatowe, jako zarządzające drogą. Oczywiście, jest to kropla w morzu potrzeb, ale na pierwszy etap realizacji chodnika powinno wystarczyć. Dyrektor Jerzy Grabowski w rozmowie telefonicznej obiecał, że prace rozpoczną się w połowie czerwca. Na razie nic się nie dzieje, ale jeszcze poczekamy.

   Burmistrz Sułkowic Piotr Pułka także rozmawiał z Jerzym Grabowskim na temat budowy chodnika w Rudniku i ma optymistyczne w tym względzie informacje. - Odbył się przetarg, wyłoniono firmę, która zrealizuje inwestycję, dyrektor Grabowski obiecał, że prace rozpoczną się lada dzień - mówi Piotr Pułka. - Kwota, jaką przeznaczyliśmy wspólnie ze starostwem, wystarczy na realizację pierwszego etapu budowy chodnika. Od skrzyżowania z ulicą Centralną do nowej kładki. Losy drugiego etapu to na razie niewiadoma. Starostwo chce, aby gmina partycypowała w jego finansowaniu w stosunku 70 do 30 procent. Nie możemy się na to zgodzić. Przecież droga, przy której ma powstać chodnik, to droga powiatowa.

   Chodnik przy ulicy Dolnej w Rudniku powinien powstać jak najszybciej, aby uniknąć choćby takich przypadków jak ten z maja tego roku, kiedy to prawidłowo idącą dziewczynkę potrącił lusterkiem przejeżdżający samochód.

Maciej Hołuj

Dziennik Polski 2009.06.22

30 maja 2009


  
  
  
  
  
  
  
  
  

 

23 stycznia 2009

Od września gimnazjaliści wracają do Rudnika

   Oddział gimnazjalny działał tu do czasu, kiedy w Sułkowicach zostało wybudowane gimnazjum. W przeprowadzonej ponad rok temu ankiecie znaczna część społeczności Rudnika opowiedziała się za przywróceniem gimnazjum w tej miejscowości.

   Ubiegły rok zaowocował uchwałą intencyjną w tej sprawie, w bieżącym zaś przewidziano na ten cel w budżecie gminy 150 tys. zł. Za te pieniądze ma zostać opracowana dokumentacja i projekt rozbudowy istniejącego budynku szkoły o halę sportową. Zwolennicy przywrócenia gimnazjum chcą, aby od września br. uczniowie obecnej klasy szóstej mogli tutaj kontynuować naukę. Ci uczniowie z Rudnika, którzy naukę w gimnazjum już rozpoczęli i dojeżdżają do szkoły w Sułkowicach, tam też mieliby ją ukończyć.

   Temat przenosin, od kiedy tylko się pojawił, znajdował zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Zwolennikom chodziło przede wszystkim o bezpieczeństwo dzieci, związane głównie z ich dowożeniem, ale nie tylko z tym. Jak słyszymy pomiędzy uczniami z Rudnika a tymi z Sułkowic nieraz "iskrzyło", w efekcie czego w szkole niejednokrotnie interweniowała policja. Przeciwnicy z kolei zastanawiają się, po co psuć coś, co dobrze funkcjonuje. - Wydaje mi się, że rodzicom nie do końca uświadomiono konsekwencje, jakie niesie za sobą przywrócenie tu gimnazjum. Tutaj przy szkole podstawowej działa już przedszkole, jest ciasno. Jeszcze ciaśniej będzie, jeśli do szkół pójdą 6-latki. Nie po to też chyba oddzielano dzieci młodsze od starszych, aby znów je łączyć. Szkoła w Sułkowicach jest ładna, a dzieciom nie dzieje się tam krzywda. W ciągu pół roku nikt nie zapewni dzieciom warunków porównywalnych z tymi, jakie mają w Sułkowicach - mówi mieszkanka Rudnika, której wnuczęta uczą się w tutejszej podstawówce.

   Innego zdania są członkowie społecznego komitetu, jaki zawiązał się w 2007 roku. Także Rozalia Oliwa, wiceburmistrz gminy Sułkowice, opowiada się "za" - jak to nazywa - "racjonalizacją sieci szkolnej": - Gimnazjum w Sułkowicach wcale lokalowo nie ma się tak świetnie, jak myśli wielu rodziców. Swojego osobnego gabinetu nie ma tam na przykład szkolny pedagog, a uczniowie nie mają czytelni. Z uwagi zaś na to, że rozkład zajęć musi być dostosowany do godziny odjazdu autobusu, uczniowie nie mają tam zajęć pozalekcyjnych - mówi. Pierwszy rocznik, który już od września br. pozostanie w gimnazjum w Rudniku, nie spowoduje większego zagęszczenia, gdyż jest on nieliczny. Docelowo zaś na potrzeby gimnazjum ma zostać dobudowane skrzydło, w którym oprócz hali sportowej mają powstać także: 4 pełnowymiarowe sale lekcyjne, 2 mniejsze sale do nauki języków obcych, 2 pomieszczenia gospodarcze oraz szatnia. Rozpoczęcie budowy jest wstępnie planowane na wiosnę 2010 roku. Przeprowadzone w ubiegłym roku badania geologiczne wykazały, że na przewidzianym pod rozbudowę terenie może stanąć nawet kilkupiętrowy obiekt.

   - Przywrócenie gimnazjum w Rudniku to niepotrzebna strata pieniędzy. Są ważniejsze rzeczy, jak budowa chodników czy kanalizacji - mówi jedna z kobiet.

   Władze gminy, które uruchamiają już procedurę przetargową na opracowanie projektu, odpowiadają na to, że na przenosinach gmina więcej zyska niż straci. - Koszty rozbudowy o kilka sal będą stosunkowo niewielkie, bowiem hala sportowa tak czy inaczej miała tu powstać. Poza tym jest jeszcze subwencja oświatowa, która na dziecko uczące się w szkole wiejskiej jest o 38 groszy wyższa niż na ucznia w szkole miejskiej. Dowożenie dziecka z Rudnika do Sułkowic to nie tylko strata tych 38 groszy, ale także kosztów jego dowozu - mówi wiceburmistrz.

   Część rodziców zastanawia się nad tym, jak zostanie rozwiązana kwestia dowozu dzieci, teraz bowiem gimnazjaliści uczący się w Sułkowicach mają zagwarantowane. Gmina ma obowiązek zapewnić bezpłatny transport uczniom od IV klasy SP do końca nauki w gimnazjum, jeśli mają oni do szkoły dalej niż 4 km. W Rudniku nie ma takich odległości, więc gimnazjaliści, tak jak ich młodsi koledzy, będą musieli chodzić do szkoły pieszo.

KATARZYNA HOŁUJ

Dziennik Polski 2009.01.22

19 stycznia 2009

ZAWIADOMIENIE
Lecznica dla zwierząt w Sułkowicach zawiadamia mieszkańców Rudnika że w dni 24.01.2009 (sobota) odbędzie się obowiązkowe szczepienie psów i kotów przeciw wściekliźnie. Cena 20zł. 
 
8.00 - 9.00 na granicy z Jawornikiem
9.00 - 9.30 koło p. Szczepaniaka
9.30 - 10.30 koło Strażnicy
10.30 - 11.15 koło dawnej Milicji
11.15 - 12.00 koło sklepu R.Dolny
12.00 - 12.30 koło pani Stopowej

 18 stycznia 2009

W dniu 2009.01.18 w budynku OSP, uczniowie ze Szkoły Podstawowej z Rudnika zaprezentowali przedstawienie jasełkowe. Tłumnie przybyli widzowie nagrodzili ich trud gromkimi brawami. Fotorelację z tego wydarzenia możesz obejrzeć tutaj ---->

20 sierpnia 2008

20 sierpnia 2008 roku kolarze biorący udział w 65 Tour de Pologne pokonując VII etap z Wadowic do Krakowa przejechali przez Rudnik. 

                                  

29 kwietnia 2008

Pasażer nie żyje, kierowca ranny

Policja szuka świadków

    Policja w Myślenicach prowadzi poszukiwania świadków wypadku, do jakiego doszło w nocy z soboty na niedzielę na drodze nr 956 w Sułkowicach, w wyniku którego zginął 19-latek z Rudnika, zaś pięć lat starszy mieszkaniec tej samej miejscowości z poważnymi obrażeniami trafił do szpitala.
     Z policyjnych ustaleń wynika, że kierujący niebieskim samochodem seat cordoba jadącym od strony Rudnika, po zjeździe z Suchej Góry, przed łukiem w prawo, stracił panowanie nad samochodem, zjechał na lewe pobocze, a następnie prawym bokiem pojazdu uderzył w drzewo. W wyniku tego śmierć na miejscu poniósł pasażer seata, zaś jego kierowca został ciężko ranny.


fot. kpp w myŚlenicach

     Wśród rozpatrywanych przez policję hipotez jest też taka, która mówi o przyczynieniu się do tego tragicznego wypadku innego pojazdu. Miałby nim być samochód osobowy w ciemnym kolorze, który mieć może ślady uszkodzeń po swojej lewej stronie.
    Wszystkie osoby, które w jakiś sposób mogłyby przyczynić się do ustalenia jak wyglądał przebieg tragicznego w skutkach zdarzania, proszone są o kontakt z policją. Informacje należy przekazywać dzwoniąc pod numery: Sekcji Dochodzeniowo-Śledczej Komendy Powiatowej Policji w Myślenicach: (12) 372-92-30 i (12) 372-92-43 lub dyżurnego: (12) 372-92-00. (KAR)

Zródło: Dziennik Polski 2008-04-29

21 kwietnia 2008

Czas porządków
 

    Urzędnicy sułkowickiego magistratu wszystkim tym, którzy zabierają się za wiosenne porządki donoszą o możliwości nieodpłatnego przekazywania zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego oraz odpadów wielkogabarytowych na gminne składowisko odpadów w Sułkowicach. Składowisko to jest czynne od poniedziałku do piątku (od 7.00 do 15.00). Z kolei do osób chcących pozbyć się eternitu skierowany jest program jego wywozu i utylizacji. Zainteresowani taką formą pomocy mieszkańcy powinni zgłosić ten fakt w Urzędzie Miejskim (p. 115), najpóźniej do 12 maja.

Zródło: Dziennik Polski 2008-04-21

 18 marca 2008

Palmy, stroiki i pisanki

     Rekordowa liczba 215 uczestników stanęła w konkursowe szranki na najładniejsze: palmy, kartki, stroiki i pisanki świąteczne. Konkurs zorganizowany został przez Ośrodek Kultury "Kuźnia" w Sułkowicach.
     W konkursie pisanek wzięło udział 45 uczestników. I miejsce jury (Małgorzata Anita Werner, Ryszard Judasz, Ewelina Bielarz i Karolina Piechota) przyznało za pisankę, którą wykonał Stanisława Socha z Rudnika. Wyróżniania w tej kategorii otrzymali: Kinga Garbień z Sułkowic, Magdalena Chomicz i Justyna Ziemianin z Jasienicy, Kacper Sapała i Wojciech Jończyk z Sułkowic, Marcin Ziemianin z Jasienicy i Weronika Golonka i Klaudia Szuba-Łata z Rudnika.
     W konkursie na stroik wielkanocny, najbardziej spośród prac 28 twórców, podobały się dzieła Kamili Turek oraz Anety Migo z Biertowic, wyróżniania natomiast przyznano Magdzie Bogdał z Harbutowic, Klaudii Turek z Biertowic, Weronice Magdalenie Żak z Sułkowic, Bartłomiejowi Kiebzakowi z Rudnika, Emilii Bindulskiej i Katarzynie Sułowskiej z Sułkowic.
     Najwięcej, bo aż 105 prac wpłynęło na konkurs kartek świątecznych. W tej kategorii zwycięzcą zostali ex aequo: Franciszek Lewiński z Krakowa, Magdalena Zając z Sułkowic i Mariola Urbańczyk z Harbutowic. Wyróżniania otrzymali: Bartłomiej Bartosz z Biertowic, Koło Komputerowe i Agnieszka Przęczek z Sułkowic, Marcin Bednarz z Pcimia, Natalia Świder z Sułkowic, Bartłomiej Kiebzak z Rudnika, Patryk Grzyb z Krakowa i Marcin Ziemianin z Jasienicy.
     Do konkursu palm przystąpiło 15 twórców. 4 zgłoszono w kategorii palm dużych (powyżej 2,5 metra), 6 w kategorii palm średnich (do 2,5 metra), zaś pięć w kategorii palm małych (do 1,5 metra). W pierwszej kategorii zwycięzcami konkursu zostali: Justyna i Marcin Ziemianinowi z Jasienicy, zaś wyróżniania otrzymali: Dawid Zadora z Sułkowic, Damian Dziuba z Krzywaczki oraz Bartek i Szymon Kiebzakowie z Rudnika. W kategorii palm do 2,5 metra zwyciężyła plama wykonana przez Mikołaja Tyrpę z Sułkowic, natomiast wyróżnione zostały palmy: Gabriela i Mikołaja Bielów z Sułkowic, Joanny, Anety i Urszuli Bochenkównych z Biertowic oraz klasy I d z SP w Sułkowicach, natomiast w kategorii palm najmniejszych zwyciężyła Anna Zakrzewska z Biertowic. Wyróżnienia w tej kategorii przypadły: Oli Bierut, Natalii Bierut i Magdzie Ignasik z Krakowa.
     Członkowie jury wysoko ocenili poziom konkursu. Ucieszył ich fakt dużej ilości pięknie wykonanych palm, kartek, stroików i pisanek. Jedyne obawy wzbudziło w jury coraz bardziej oszczędne stosowanie do wykonania wielkanocnych cudeniek tradycyjnych materiałów. Wszyscy laureaci konkursu otrzymali nagrody ufundowane przez Ośrodek Kultury "Kuźnia" w Sułkowicach. (MH)

Zródło: Dziennik Polski 2008-03-18

9 lutego 2008

Zebranie Wiejskie 

Jutro o godzinie 10 w Rudniku (Dom Ludowy) i o 12 w Harbutowicach (Zespół Placówek Oświatowych) odbędą się zebrania wiejskie. W ich trakcie sołtysi tych miejscowości zdadzą sprawozdania z działalności sołectw w roku 2007, uchwalone zostaną plany finansowo-rzeczowe na rok bieżący oraz omówione najważniejsze sprawy dotyczące sołectw. W obydwu spotkaniach ma wziąć udział burmistrz gminy, który poinformuje zebranych o planach inwestycyjnych na ten rok.(KAR)

Zródło: Dziennik Polski 2008-02-09

 14 stycznia 2008

Pomysł przywrócenia gimnazjum w Rudniku podzielił radnych
Reaktywować czy nie?

     Radnych Rady Miejskiej w Sułkowicach podzielił pomysł przywrócenia gimnazjum w Rudniku. Ci, którzy reprezentują rudnicką społeczność, przy niewielkim poparciu kilku innych, przegłosowali uchwałę intencyjną w tej sprawie. Przeciwnicy pomysłu zarzucają im, że był to gest "pod publiczkę", a przywracanie gimnazjum to dla gminy niepotrzebne obciążenie finansowe.
     Inicjatywa wyszła od zawiązanego przez grupę mieszkańców Rudnika Społecznego Komitetu na rzecz Przywrócenia Gimnazjum. Komitet wśród mieszkańców tej miejscowości przeprowadził głosowanie, w którym 504 osoby opowiedziały się "za" przywróceniem gimnazjum, zaś 18 było temu pomysłowi przeciwnych. Jednym z argumentów, podnoszonych przez członków komitetu, było bezpieczeństwo dzieci. Jak twierdzą, byłoby o nie łatwiej w mniejszej szkole, gdzie nie mieliby na co dzień styczności z uczniami z Sułkowic, pomiędzy tymi grupami dochodzi bowiem - jak dowodzą - do antagonizmów.
Oddział gimnazjalny funkcjonował w Rudniku do czasu, gdy we wrześniu 2002 roku w Sułkowicach oddano do użytku nowy, duży budynek szkoły wraz z halą sportowo-widowiskową. Od tamtej pory właśnie gimnazjum sułkowickie pełni rolę gimnazjum zbiorczego. Oprócz niego na terenie gminy działa jeszcze jedno gimnazjum - w Krzywaczce.
     Helena Szlachetka, radna RM z Rudnika, przywołuje zdarzenia z czasu, kiedy to zapadały decyzje w sprawie budowy gimnazjum w Sułkowicach. - Rada Rodziców, w której zasiadali dzisiejsi zwolennicy przywrócenia gimnazjum w Rudniku, nie miała nic przeciwko powstaniu nowej, dużej szkoły w Sułkowicach, choć wiadomo było, że starczy ona na potrzeby zarówno dzieci z Sułkowic, jak i z Rudnika - dowodzi radna.
     Dziś pomysł popiera, choć jej wątpliwości budzi na przykład to, że gdy gimnazjum w Rudniku rzeczywiście powstanie, to dzieci z odleglejszych części tej miejscowości będą musiały chodzić do szkoły pieszo, ponieważ (ze względu na zbyt małą odległość) nie obejmie ich ustawą określony przepis o obowiązku zapewnienia przez gminę bezpłatnego dowozu. Radna głosowała zgodnie z wolą wyborców, bo - jak twierdzi - racja jest po stronie większości. Stanisław Latoń, także radny RM, głosujący przeciw uchwale intencyjnej, krytykuje postawę radnych z Rudnika, zarzucając im, że ugięli się przed wolą mieszkańców, przedkładając ją ponad dobro gminy. - Nasza młodzież ma dziś do wyboru szkoły w Sułkowicach i w Myślenicach. Młodzieży w sposób radykalny nie przybywa, po co więc tworzyć kolejne gimnazjum, kiedy dynamika rozwoju gminy spada i kiedy ma ona inne, ważniejsze potrzeby? - pyta radny. - Pomysł ten być może trzeba będzie w przyszłości zrealizować, dziś jednak gmina powinna skupić się na sprawach istotniejszych dla jej rozwoju. Burmistrz Sułkowic Piotr Pułka potwierdza, że pomysł wywołał mieszane odczucia, jednak nie uważa, aby jego realizacja rzeczywiście pociągnęła za sobą koszty, które mogłyby w poważny sposób naruszyć gminny budżet. Burmistrz wskazuje na przedszkole, które działa przy szkole w Rudniku i argumentuje, że nie jest to dla tej placówki najlepsza lokalizacja. Zdaniem burmistrza z impasu można byłoby wyjść budując nowy budynek na potrzeby przedszkola, zaś tam, gdzie ono działa, jeśli będzie taka potrzeba, dobudowując fragment, umieścić gimnazjum. Poza tym burmistrz wskazuje także na salę gimnastyczną, z której korzystają teraz uczniowie szkoły w Rudniku.
     - Sala ta nie spełnia wymaganych parametrów. Prędzej czy później staniemy przed problemem budowy nowej. Mogłoby się to stać właśnie przy okazji niewielkiej rozbudowy szkoły, przy uprzednim przeniesieniu stamtąd przedszkola - mówi.
     - Łączenie przedszkoli i szkół w zespoły miało usprawnić zarządzanie. Co miałoby na celu porzucanie teraz tych rozwiązań? - pyta z kolei radny Latoń.
     Przegłosowanie uchwały intencyjnej otwiera drogę m.in. do określenia kosztów ewentualnej inwestycji i przyjrzenia się temu, z jakich źródeł mogłaby być sfinansowana. Nie przesądza jednak o tym, że gimnazjum w Rudniku zostanie faktycznie przywrócone. (KAR)

Zródło: Dziennik Polski 2008-01-14

8 stycznia 2008

Niedzielę Trzech Króli zadedykowano w Sułkowicach seniorom miejscowych rodów.
    Najpierw spotkali się oni w kościele parafialnym, gdzie uczestniczyli we mszy świętej oraz koncercie kolęd i pastorałek w wykonaniu zaprzyjaźnionej z Sułkowicami scholi z Bukowiny Tatrzańskiej. Po nabożeństwie, w progach strażnicy OSP nestorów przywitał występ dzieci z Przedszkola nr 2 w Sułkowicach, które zaprezentowały spektakl jasełkowy pt.: "Zlecioł z nieba aniołecek". Wraz z przedszkolakami przed seniorami wystąpił także działający przy miejscowym Ośrodku Kultury "Kuźnia" zespół taneczny "Retro".
    Serdeczne życzenia wszystkiego najlepszego złożył sułkowickim seniorom burmistrz miasta Piotr Pułka. Ksiądz proboszcz Marian Błaszczyk przekazał gościom obrazki od kardynała Stanisława Dziwisza, dołączając się do życzeń burmistrza. Potem uczestnicy spotkania przełamali się opłatkiem i składali sobie życzenia. Stowarzyszenie Gospodyń poczęstowało zebranych własnoręcznie przygotowanym barszczem z uszkami, ciastem i słodyczami. Prawdziwym hitem stołu okazały się gołąbki.


Podczas spotkania seniorów wystąpił 
zespół "Mała Elegia" z Rudnika

Kolędy i pastorałki oraz tradycyjne piosenki, przyśpiewki i tańce wykonały także dzieci z Zespołu Pieśni i Tańca Elegia w Rudniku z towarzyszeniem kapeli. Znakomity występ Małej Elegii potwierdził, że choć ostatnio rzadko można zobaczyć ją na występach i koncertach, zespół wciąż utrzymuje wysoki poziom artystyczny. Od kilku miesięcy z dziećmi pracuje choreograf Konrad Wierzchucki wraz z asystentką Joanną Woźnicą. Oboje szczerze chwalą swoich podopiecznych. - Od dziesięciu lat prowadzę zespoły regionalne. Elegia jest najlepszym z nich - mówi Konrad Wierzchucki. Śpiewu młodych "elegionistów" uczą członkowie kapeli. - Nie da się powiedzieć dziecku, że jedno będzie śpiewało, a drugie nie i dzielić je na balet i chór. Każde chce śpiewać, więc uczymy wszystkich i okazuje się, że nieźle dają sobie z tym radę - twierdzi Stanisław Judasz.Do późnego popołudnia biesiadowano w strażnicy. Spotkali się w niej ludzie, którzy nie widzieli się ze sobą przez wiele lat, pomimo że mieszkają w jednej miejscowości, serdeczni znajomi, sąsiedzi, koleżanki i koledzy z ław szkolnych jeszcze sprzed II wojny światowej. Znaleźli ludzką serdeczność ludzie samotni, którym wydawało się, że są już opuszczeni, skazani jedynie na siebie samych i bezwzględny los.Tekst i fot. (MH)

Zródło: Dziennik Polski 2008-01-08